Gruzja już wiele lat temu zdobyła serca Polaków. O tym, że Gruzini są wyjątkowi wielokrotnie już napisano. Każdy, kogo znam, a był w Gruzji, poczuł do tego kraju sympatię. Każdy rozważa też ponowne odwiedziny tego pięknego kraju leżącego na południowych zboczach Kaukazu. Oto kilka ciekawostek dotyczących polityki kraju.
Górskie rejony Gruzji i całego Kaukazu to jedne z najbardziej fascynujących miejsc na planecie Ziemia. Nie wiele osób sobie zdaje sprawę, iż na tak malej powierzchni pomiędzy morzem Kaspijskim, a Czarnym jest tak ogromny konglomerat etniczno-językowy. Istnieje tutaj około 40 rodzimych języków, ale są i liczne te wymierające, którymi posługują się mieszkańcy jednej czy dwóch wiosek podobne zróżnicowanie spotkać można jedynie w Papui Nowej Gwinei. Wystarczy wymienić niezwykle skomplikowane języki jak tabasarański zawierający osiem rodzajów gramatycznych, abchaski 58 spółgłosek, czy hinalug z 59 spółgłoskami. W większości są to języki nie do wymówienia dla nas bez odpowiedniego treningu i długiej rozgrzewki językowej.
Ta cała mieszanka etniczna tworzy wielką wspólnotę narodów Kaukazu, jednych żyjących w zgodzie, a innych - żyjących w uśpionym konflikcie. Wystarczy wymienić napięte relacje pomiędzy Abchazją i Gruzją, czy Armenia i Azerbejdżanem. Zatargów tutaj jest wiele. Jedne miały miejsce po rozpadzie ZSRR, jednak grom z nich nosi piętno czasu czasem kilkuwiekowa wstecz wojenka między małymi rodzinami pozostawiła na tyle wielka urazę w małym narodzie, iż po dziś - mimo bliskiego sąsiedztwa - nie ma pokoju. Prawo gór i pamięć o konflikcie – nie zna tutaj instytucji przedawnienia.
Górskie rejony są tymi najbardziej przeze mnie uwielbionymi w Gruzji. Spotkać w nich można pełnych energii i pogody ducha ludzi, przy których spędzenia nawet kilku minut dodaje nam ogromna dawkę energii. Trzeba pamiętać, że Gruzini to mężczyźni o wysokim poziomie testosteronu i najbardziej wierzący w swoje zazwyczaj konserwatywne racje. Bywa to z perspektywy czasu bardzo zabawne, kiedy cala Polska odliczała z magiem Kaszpirowskim jego 1,2,3 – a ten szukał nowych rynków zbytu na swoje czary mary. Pojawił się w gruzińskiej telewizji państwowej, ale już po kilku zdaniach uznano, że widzowie mają do czynienia z szaleńcem, Kaszpirowski musiał ratować się ucieczką ze studia tylnymi drzwiami. Podobnie zareagowali Gruzini na wieść o pierwszej kaukaskiej gej paradzie która miała odbyć się w Tbilisi. Zakończyła się ona jednak przed swym początkiem. Tłum około 30.000 Gruzinów przegnał kilku demonstrantów zresztą głownie z Austrii i Niemiec, którzy w Gruzji domagali się swoich praw. Zamieszki i bunty w Gruzji to sposób na niezadowolenie. W latach 90tych, kiedy nastąpił rozpad Związku Radzieckiego, doszło w Gruzji do zamieszek.
Sednem było dojście do władzy groteskowego prezydenta Zwiada Gamsachurdie. To pierwszy demokratyczny prezydent wolnej Gruzji, a przy okazji wielce tragiczna postać. Działał na złość swemu narodowi i wbrew zasadom logiki. Była to wyjątkowo złożona osobowość, chyba właśnie dzięki temu był tak ubóstwiany i kochany głownie przez kobiety. Był on obiektem niejednej obserwacji naukowej (pod kątem psychoseksualnym). Powiadało się, że jego osobliwa uroda wyjątkowo trafiała w gusta kobiet – które niejednokrotnie przy nim mdlały niczym fanki młodzieżowego boys-bandu.
Zwykł mawiać na arenie międzynarodowej z pozycji siły – której kompletnie nie posiadał. Do Amerykanów wystosował sławetny odzew, w którym domagał się dymisji prezydenta Busha. Miał poczucie mesjanizmu, które w wyniku władzy wpędziło go w ramiona ideologii, która jak wiadomo jest ciemną strona życia głosi nienawiść i nie toleruje tych, którzy myślą inaczej, mając przy okazji odpowiedz na każde pytanie. Tak też myślał Gamsachurdia – użyteczność jego ideologii okazała się tymczasowa i ograniczona, jednak jej głoszenie w połączeniu z wysokim poziomem testosteronu u tutejszych mężczyzn doprowadziło do wybuchu wojny. Gamsachurdia zmarł na wygnaniu w Czeczeni w noc sylwestrową według jednych strzelił sobie w głowę, a innych został zabity, jednak część kobiet utrzymuje dalej, że go widuje...
Tragikomiczny jest fakt, iż Gamsachurdia, jako pierwszy demokratyczny prezydent Gruzji pociągnął kraj w okowy wojny domowej, a komunistyczny aparatczyk i następca – Edward Szewardnadze wyprowadził kraj z chaosu i wprowadził na drogę przemian.
Szewardnadze to trzeci – po Stalinie i Berii - najsłynniejszy Gruzin. Żaden z tej trójki, według kryteriów językowo-etnicznych, nie jest wzorowym Gruzinem. Jeśli pierwszy z ponurych typów miał domieszkę krwi osetyjskiej, a drugi był Megrelem urodzonym w Abchazji, to Szewardnadze pochodził z małej wioski w zachodniej odrębnej prowincji Guria – wciśniętej miedzy również odmienna dialektycznie Adżarię i Megrelię. Z pewnością Szewardnadze ustępował dwóm pierwszym skali wyrządzonej Światu krzywdy. Jednak wszyscy trzej mieli wspólna cechę – mieli instynkt psa łowieckiego i byli mistrzami manipulacji.
Kiedy w XX wieku pojawił się internet i już nie tak łatwo już było otumanić naród, Szewardnadze, zdał sobie sprawę, że w polityce już wiele nie osiągnie. Postanowił oddać władzę ( po niewielkim przewrocie) znacznie młodszemu Saakaszwilemu. To za prezydentury Michaiła Saakaszwilego nastąpiły największe w Gruzji zmiany, które dziś pozwalają nam swobodnie do niej podróżować. Saakaszwili to Lech Wałęsa Kaukazu. W ojczystym kraju często obiekt drwin i pogardy, a za granicą do niedawna uważany za wzór demokraty. Był on przekonany, że jego kraj nie ma żadnego innego wyboru jak sojusz z Europą. Każdy, kto był na Kaukazie wie, że to racja. Jeśli Azerbejdżan to w zasadzie Turcja, a Armenia to zausznik Rosji, Gruzja w zasadzie jest już pozbawiona wyboru.
Pomiędzy Saakaszwilim a Putinem dochodziło często do uszczypliwości, politycznych przepychanek, oficjalnie jeden nazwał drugiego karłem, a drugi tez oficjalnie przyznał że go "powiesi za jaja". Niestety finałem tych żartów była kilkudniowa wojna w Osetii i gruzińskim Gori, która spowodowała utratę przez Gruzję – Osetii południowej i Abchazji. Tam Gruzini nie mają już wstępu, a żaden samochód z tablicami GE nie ma prawa wjazdu do Osetii.
Gruzja to także kraj buforowy. Być może nie jest to aż tak widoczne jak w sąsiednim Azerbejdżanie, jednak to tutaj krzyżowały się drogi Rosji i Turcji, a także Persji i Mongołów. Wszyscy wojowali, niszczyli, grabili. Kraj zawsze powstawał i szedł swoja własna drogą i zapisywał wszystko swoim własnym jakże innym niż wszystkie na świecie alfabetem.
Rosja do dziś nie może pogodzić się z utratą Gruzji. Politycznie służyła ona za punkt obserwacyjny świata islamu Zakaukazia, a duchowo za najbardziej hedonistyczny teren związku Radzieckiego. Rosjanie uwielbiali ją. Teraz próbując usilnie odzyskać, to, co pięknego utracili to jest gruzińską Abchazję. Rosjanie zdają sobie sprawę, że Rosja jest nieskończenie większa od Gruzji ( a dokładnie większa 244 razy), ale wiedzą też – ze Gruzja jest nie mniej zróżnicowana i ma wszystko, co najlepsze, i wszystko tam było w najlepszym wydaniu taniec, wino, jadło, morze, góry, potoki i powietrze.
autor: Łukasz Odzimek